Zinge
Administrator
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 245
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice Krakowa
|
Temat postu: |
|
|
Scena działa na mnie jak narkotyk
„Słuchacze widzą i słyszą doskonale, czy wierzysz w to, co grasz. Ciężko się uwolnić od tych emocji i adrenaliny, jaką dają koncerty”.
*Złośliwi twierdzą że Feel to kolejny komercyjny produkt jednego sezonu. Wystarczyła tylko jedna piosenka, abyście na polskim rynku muzycznym sięgnęli szczytu. Przed Wami arcytrudne zadanie... nową płytą obronić pozycję lidera.
To już chyba przeszło do tradycji, że jeśli nowa formacja muzyczna dopiero wchodzi na rynek, chce się zaprezentować z jak najlepszej strony możliwie najszerszej grupie słuchaczy. Do tego potrzebna jest właśnie piosenka będąca logo, nową marką. Piosenka „A gdy jest już ciemno” spełniła swoje zadanie, pokazała ludziom, że istniejemy, to,czego można się po nas spodziewać, jednak nie była ona celem naszych działań. Od samego początku zespołu Feel naszym priorytetem było wydanie albumu i szczęśliwie dziś możemy mówić nie tylko o jednej piosence, ale o całej płycie. Tak to jest, że na początku musi się pojawić pierwszy singel, potem drugi, następnie płyta, potem, jak Bóg da, to pojawi się kolejna... Niełatwo wyżyć z muzyki, szczególnie w Polsce, niełatwo się tworzy i również niełatwo pewne drzwi otwierać,ale nam to się udało. Wbrew wielu opiniom, oświadczam, że nie jesteśmy żadnym produktem komercji i myślę, że na płycie to słychać, słychać nasze żywe uczucia... Od początku do końca jesteśmy naturalni i prawdziwi.
*Pod szyldem Feel gracie od początku?
Nazwa Feel nie była nam pisana od zawsze. Najpierw graliśmy jako Kupicha Band- od mojego nazwiska, ale powiedzmy sobie szczerze, nie jest to najpiękniejsze nazwisko, natomiast końcówka „Band”, już dawno wyszła z mody, więc z dnia na dzień przemianowaliśmy się na „Feel” i potwornie się z tym utożsamiamy. Feel to czuć, odczuwać i mam nadzieję, że to widać na koncertach.
*Gdzie był Feel, zanim dotarł do świadomości i serc Polaków?
Od kiedy powołałem do życia zespół Feel, minęły już ponad dwa lata. Przez cały ten czas graliśmy, próbowaliśmy, tworzyliśmy na poddaszu Centrum Muzycznego Lemański w Będzinie. To genialne i trochę magiczne miejsce,w którym powstaje nasza muzyka, tam narodziła się nasza pierwsza płyta...
*Czy muzyka była z Tobą od zawsze?
Będąc małym chłopcem, uważnie podsłuchiwałem to, co się dzieje. Myślę, że jakąś inspiracją dla mnie byli moi wujkowie, którzy posiadali wykształcenie muzyczne oraz mój dziadek, cudowny człowiek, przepięknie grający na skrzypcach. Teraz ja mam jego skrzypce, leżą na najważniejszym miejscu u mnie w domu. Można powiedzieć, że je wywalczyłem, bo rodzina bardzo liczna, ale ponieważ ja zająłem się muzyką na poważnie, to instrument po dziadku trafił w moje ręce.Doskonale pamiętam, jak na każdej rodzinnej imprezie, punktualnie o godzinie 11, dziadek wyciągał skrzypce i zaczynał grać. Wiem, że babcie, starsze sąsiadki słuchały go z olbrzymią uwagą i ceniły za to co robi, że nie tylko skacze i fika, ale również przepięknie gra.
*Wykształcenia muzycznego nie masz, ale to muzyka pochłaniała masę Twojego czasu
Toprawda. Niestety, za daleko było z domu do szkoły muzycznej w centrum Katowic i moi rodzice zdecydowali się posłać mnie do zwykłej podstawówki, ale muzyka bez przerwy przewijała się w moim życiu. Zawsze były ze mną organki - mój pierwszy instrument, później, w wieku 15 lat,dostałem gitarę i to ona zajęła pierwsze miejsce w życiu. Zakochałem się w niej. Od częstego grania szybko starłem progi. Ucząc się gry na gitarze, kupowałem kasety, wtedy jeszcze na wideo, z różnymi wirtuozami i od przewijania tam i z powrotem nawet wideo w domu zepsułem. Muszę przyznać, że bardzo szybko było słychać efekty moich ćwiczeń. Stałem się, mówiąc potocznie, „szybkim gitarowym na osiedlu”. Posypały się pierwsze propozycje grania w różnych zespołach. Z upływem czasu większą uwagę skupiałem na ćwiczeniach wokalnych, więc szybkość grania na gitarze odrobinę zmalała, bo żeby wykonywać takie partie jak wtedy np.Seve’a Vaia, to naprawdę, trzeba dać z siebie maksimum poświęcić bardzo wiele czasu i energii.
*Zespół Sami to Twoje pierwsze poważne przedsięwzięcie muzyczne. Ty trafiłeś na nich, czy oni na Ciebie?
Trafiliśmy na siebie nawzajem i to zupełnie przypadkowo. W klubie „Leśniczówka” w Chorzowie. Ja grałem ze swoją kapelą Ragabasz, oni jako Sun City,między nami doszło do porozumienia. Stwierdziliśmy, że fajnie byłoby spróbować w nowej konfiguracji. Po roku grania pod starą nazwą zaczęliśmy istnieć jako Sami. To był piękny czas, wspominam go rewelacyjnie.
*Pamiętny hit, „Lato 2000”. Za tę piosenkę z zespołem Sami otrzymałeś w Opolu „Superjedynkę”. Popularność wzrastała i muzyka zaczęła się na serio...
Tak,padało mnóstwo propozycji, szczególnie koncertowych. W swoim życiu zagrałem już ponad 500 dużych koncertów. Podczas pracy z zespołem Sami dojrzewałem, dojrzewały we mnie pomysły. Zacząłem więcej śpiewać,tworzyć. Zacząłem przysłowiowo „mrużyć oczy”. Bardzo lubię takich wokalistów, którzy trochę mrużą oczy, np. Robert Gawliński czy Edyta Bartosiewicz. Poczułem, że ja również mogę tą drogą podążać i że tak naprawdę, to pomaga lepiej słyszeć dźwięki mojej duszy, co więcej, toteż może się podobać. Niekoniecznie trzeba skakać na scenie i pajacować, ale można być statecznym, z gitarą i robić naprawdę fajne rzeczy.
*Grupa Sami to niewątpliwie ważny i bardzo owocny etap, również materialnie, ale z czasem grałeś coraz mniej koncertów, no i kończyły się również pieniądze
Dobrze powiedziane. To jest właśnie przestroga dla młodych zespołów. Kiedy zaczyna się dużo dziać, zaczyna się zarabiać duże pieniądze, gra się mnóstwo koncertów, wówczas łatwo zapomnieć, że ta sielanka kiedyś może się skończyć. W naszym przypadku ta krzywa zaczęła spadać w dół i dobrze było się otrząsnąć z takiego poczucia, że jeszcze wszystko jest pięknie i ładnie. Zebrałem się w sobie, powstał zespół Feel i są tego efekty. Jestem dowodem na to, że opłaca się wierzyć we własne marzenia.Po prostu.
*Warto podkreślić, że przez cały ten czas, oprócz grania, które pochłaniało mnóstwo czasu, również pracowałeś zawodowo i to w branży zupełnie niezwiązanej z muzyką.
Zaraz po studiach, a ukończyłem studia na Wydziale Inżynierii Materiałowej Metalurgii i Transportu Politechniki Śląskiej w Katowicach i myślę, że to też będzie zaskoczeniem, zacząłem pracę w firmie doradczo-szkoleniowej. Na początku jako koordynator projektów, a później, jako trener. Głównie prowadzę zajęcia z pracy w zespole, czyli coś takiego, co mogę wykorzystać w Feelu.
*Narodziny zespołu Feel, wbrew pozorom, nie były tak spektakularne, jak wydanie nowego singla. Było wręcz bardzo skromnie. Mocno wierzyłeś, że się uda?
Nie było innej opcji, musiało się udać, choć faktycznie początki, jak to początki - łatwo nie było. Zaczęło się od współpracy z Łukaszem Kożuchem, z którym znaliśmy się już wcześniej. Pracowaliśmy nad piosenkami, pomysłami, które gdzieś tam uzbierałem. Wciąż jednak graliśmy tylko we dwóch, a ja cały czas miałem zamysł powrotu na scenę.To jest trochę jak narkotyk, wciąga, uzależnia. Jeśli raz staniesz na scenie, to chcesz tam wracać, bez końca. Ciężko się uwolnić od tych emocji i adrenaliny, jaką dają koncerty. Chyba to doprowadziło do zbudowania pełnego składu zespołu.
*Pierwsze koncerty i kolejne schody do pokonania, bo zespół zupełnie nieznany.
Moją przepustką na scenie z nowym zespołem były zdobyte wcześniej doświadczenia, wówczas miałem już za sobą mnóstwo koncertów, dla tego przed publicznością czułem się jak ryba w wodzie. Już wtedy, to był2005 rok, graliśmy te piosenki co dziś. Pomimo że ludzie ich nie znali,to otrzymywali w nich pewien klimat, uczucia, na których później pojawiła się metka Feel. Słuchacze widzą i słyszą doskonale, czy wierzysz w to, co grasz, bez ich aprobaty nie rozmawialibyśmy dziś o naszej nowej płycie.
*Wasz debiutancki krążek promowała piosenka „A gdy jest już ciemno”, jej wybór trafiony w dziesiątkę. Stała się ona Waszym logo, czy to była jedyna propozycja nadająca się na singel?
Nie... Wiesz, mój znajomy,człowiek spoza środowiska, powiedział, że właściwie każda nasza piosenka doskonale nadaje się na singiel. Skoro tak mówi, to coś w tym musi być, ja natomiast nie potrafię już dokonać obiektywnej oceny.Spędziłem z tą płytą mnóstwo czasu, dlatego straciłem do niej dystans.Tym bardziej się cieszę, że w końcu się ukazała i nasi fani mogą ją poznać, że skończyły się te misterne przygotowania, które były bardzo wyczerpujące. Na pewno ogromnym wsparciem w promocji albumu było zwycięstwo w Sopocie. Przeżyliśmy tam niesamowite chwile. Po zdobyciu obydwu nagród, dotarło do nas, że to, co robimy, jest dobre.Najważniejszy był Bursztynowy słowik, bo to nagroda od publiczności,której z tego miejsca niezmiennie dziękuję.
*Sława i popularność bezpośrednio przekładają się na duże pieniądze, które oprócz dobrego, mogą wyrządzić też wiele zła. Czujesz się tym zagrożony?
Na ten temat mógłbym nawet referat napisać. Grając w poprzednim zespole niejednokrotnie przewoziliśmy ze sobą bułę pieniędzy i wiem, że to żaden problem zostawić w barze tysiąc złotych. Absolutnie nie czuję się zagrożony tym, że pieniądze zawrócą mi w głowie, co więcej, czuję wewnętrzny, totalny spokój. Takie większe pieniądze już mnie nie szokują, więc myślę, że potrafię sobie z tym poradzić.
Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|